droga mleczna

Droga mleczna

Po godzinach fotografia dla przyjemności

Fotografia jest moją pasją. Idealny układ to pasja i praca która idzie w parze. Różnorodność projektów własnych odrywa mnie od rzeczywistości która czasami nie jest łatwa a czasami nawet bardzo skomplikowana.

Obecnie przechodzę przez trudny okres w życiu prywatnym a przestrzeń daje mi dużo swobody i pozwala w spokoju pomyśleć. Czasami wystarcza po prostu bycie tu i teraz, sam ze sobą.

Fotografia nieba jest wymagająca, nie tylko sprzętowo ale trzeba też uzbroić się w cierpliwość. Zacząłem od aplikacji która pozwala śledzić to co się dzieje na niebie z wyprzedzeniem czasowym. Pokazuje gdzie dokładnie znajduje się wschód i zachód słońca, księżyca, położenie i nachylenie środka drogi mlecznej ponad to rozgranicza kluczowe godziny w fotografii. Złota i niebieska godzina, ciemna noc to opcja dodatkowa która pozwoli dokładnie zaplanować czas planu zdjęciowego.

Kiedy odnalazłem dogodny dzień na obserwację nieba pozostało liczyć na pogodne niebo. Miałem szczęście – było czyste niebo które można było swobodnie obserwować. Ale pogoda i obecność danego zjawiska to nie wszystko, trzeba jeszcze wybrać odpowiednie miejsce wolne od sztucznego światła i przeszkód w postaci drzew, budynków, wieży telekomunikacyjnych i wielu innych obiektów które przeszkodzą w obserwacji i fotografii.

Ze względu na czas w którym droga mleczna była widoczna a dokładnie między 23:00 a 01:00 w nocy trzeba było zabrać ze sobą coś na przekąskę i ciepłego do picia. Jak się okazało był to dobry pomysł bo noc była chłodna. Ruszyłem o godzinie 19:30 i po godzinie byłem na miejscu – w Drochiczynie na górce widokowej nad rzeką Bug.

Aby nie zanudzać Was moi drodzy w skrócie powiem tak: łatwo nie było.. Ustawianie ostrości w ciemności jest trudne tak samo jak oczywiste położenie centrum drogi mlecznej według aplikacji nie było takie oczywiste w rzeczywistości. Mimo wszystko coś udało się zrobić ale jeszcze długa droga przede mną gdyż środka drogi mlecznej w Polsce prawdopodobnie nie zobaczymy.

Martwiła mnie tylko jedna kwestia.. sam ze sprzętem – nie tanim zestawem czułem się dosyć nie komfortowo a kamera która była na górce prawdopodobnie nie działała a nawet gdyby to ten kto ma podgląd prawdopodobnie spał sobie w najlepsze.

Trochę strachu napędził mi „potwór” z krzaków którym okazała się przyjacielski kot, bardzo podobny do tego który został w domu. Wynikiem tej wyprawy to zdjęcia które za chwilę zobaczycie.

K.

Add a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *